Lidia Krawczyk
Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie
Media społecznościowe zmieniły sposób w jaki się komunikujemy, jakimi metodami, kanałami to robimy i z jaką prędkością. Taka sama zmiana jest obecna w obszarze współczesnego dziennikarstwa, zarówno na poziomie technologicznym czy dystrybucyjnym, ale także samego autorstwa i jego jakości.
“Jesteś najpotężniejszym redaktorem na świecie” powiedział Markowi Zuckerbergowi w 2016 roku redaktor naczelny “Aftenposten”, Espen Egil Hansen w reakcji na cenzurę, której zostało poddane ikoniczne zdjęcie Nicka Uta. Facebook stał się światową potęgą w dystrybucji wiadomości. To tam 36% osób ze Stanów Zjednoczonych poszukuje informacji. Model one-to-one zastąpił tradycyjny one-to-many, gdzie to sami prosumenci stają się autorami naszej wiedzy o wydarzeniach na świecie. Osoby robiące to w sposób amatorski mają tę przewagę, że są bezpośrednio związane z wydarzeniem, którego doświadczają, są naocznymi świadkami (czego dobrym przykładem są chociażby relacje mieszkańców atakowanych miast z wojny w Ukrainie), w dodatku informacja jest udostępniana w parę minut i dystrybuowana na szeroką skalę. To społeczne dziennikarstwo ma także tę przewagę, że bycie naocznym świadkiem posiada większą wiarygodność.
Jednak ta praca “tłumu 2.0” staje się tym samym darmowym kontentem, bez niej bowiem nie zostałaby wytworzona żadna wartość. Ten szczególny “playbour” (play – zabawa, laybour – praca) jest tylko jednym z symptomów wskazującym czym jest nowy kapitalizm sieci czy kapitalizm kognitywny. Towarem jest informacja, którą ci, którzy czerpią z jej sprzedaży zyski, jej nie wytwarzają.